Newsroom
Empatia daje przewagę i pomaga przetrwać w niekorzystnych warunkach

Czytanie emocji drugiego osobnika pozwala zwierzętom rozróżniać rodzaje niebezpiecznych sytuacji, dzięki czemu wiedzą, jak się zachować. Na tej podstawie naukowcy z Instytutu Nenckiego twierdzą, że empatia jest ewolucyjnym przystosowaniem i w przypadku szczurów, i w przypadku człowieka. Pomaga przetrwać i współpracować z innymi.

Z pozoru empatia – zdolność czytania emocji innych, zrozumienia tego, co w danym momencie odczuwają - wydaje się całkowicie ludzką cechą. Jednak najnowsze badania naukowe dowodzą, że i zwierzęta są obdarzone tą umiejętnością.  – Definicję empatii rozumianej, jako właśnie zdolność czytania emocji, zaproponował holenderski badacz Frans de Waal. Takie zachowania obejmują bardzo pierwotne, prymitywne odpowiedzi na emocje innych. Możemy je obserwować już u rybek – mówi prof. Ewelina Knapska, kierowniczka Pracowni Neurobiologii Emocji w Instytucie Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego w Warszawie.

Jednak do tej pory wśród naukowców dominował pogląd, że są to automatyczne reakcje, polegające na naśladownictwie. Jeśli jeden osobnik zastygał bez ruchu, drugi też. - Tymczasem nasze najnowsze badania pokazują, że jest to bardziej skomplikowane. Zwierzęta kategoryzują otrzymane informacje i w zależności od sytuacji inaczej się zachowują. Kompletnie automatyczne naśladownictwo nie byłoby dla nich korzystne – mówi Kacper Kondrakiewicz, doktorant w Pracowni Neurobiologii Emocji w Instytucie Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego w Warszawie.

Zespół prof. Eweliny Knapskiej bada zjawisko zwane „zarażaniem się emocjonalnym”. Polega ono na tym, że przestraszenie jednego zwierzęcia z badanej pary, sprawia, że i drugiemu emocje te się udzielają. Najnowsze „Current Biology” publikuje pracę na ten temat, którymi pierwszymi autorami są Karolina Andraka i Kacper Kondrakiewicz.

W trakcie eksperymentu sprawdzano zachowanie szczurów w dwóch podobnych sytuacjach. W pierwszej umieszczano parę zwierząt w klatce (widziały się) i jedno z nich – demonstrator, otrzymywał standardowy bodziec zagrażający, czyli delikatne szoki elektryczne. Nie sprawiają one bólu, ale są w stanie przestraszyć. W takiej sytuacji demonstrator przestawał się ruszać, udawał, że go nie ma, nie żyje.  Szczur obserwator widział całe to zdarzenie i również zastygał w bezruchu.

W drugiej sytuacji szczur demonstrator przebywał sam w klatce i był stymulowany prądem. Potem był przenoszony do klatki, w której znajdował się drugi osobnik. Zachowywał się normalnie, ale wtedy jego kolega – szczur obserwator robił się bardziej pobudzony badał otoczenie, stawał słupka – jednym słowem - rozglądał się, co się dzieje.

- W pierwszym wypadku rejestrowaliśmy u obserwatora reakcję obronną, która w naturze była by odpowiedzią na atak drapieżnika, w drugim poszukiwanie źródła zagrożenia, działania adekwatne do sytuacji – mówi prof. Ewelina Knapska.

W trakcie eksperymentów naukowcy starali się również rejestrować wydawane przez zwierzęta ultradźwięki. Szczury porozumiewają się bowiem za pomocą niesłyszalnych dla człowieka wokalizacji. Najważniejsze są dwa typy. Niskie ultradźwięki, o częstotliwości około 20 kiloherców, to stereotypowe okrzyki alarmowe, długie, bardzo powtarzalne. Pojawiają się, gdy zwierzęta są bardzo zestresowane. Drugi typ ultradźwięków jest wyższy, oscyluje wokół 50 kiloherców. Te wokalizacje są dużo bardziej zróżnicowane, złożone, krótsze, pojawiają się często w sytuacjach przyjemnych dla zwierząt, np. kiedy koledzy z klatki widzą się po dłuższej rozłące.

- W modelu bliskiego zagrożenia mieliliśmy „dwudziestki”, natomiast w modelu odległego zagrożenia, kiedy obserwator nie widział stymulacji impulsami elektrycznymi, zaobserwowaliśmy niespodziewanie „pięćdziesiątki”. Być może, w ten sposób szczury się uspokajały - mówi Kacper Kondrakiewicz.

Prawdopodobnie wokalizacje pomagają pokrzywdzonemu rozładować stres. Niewykluczone, że sytuacja przedstawia się podobnie jak u ludzi – napięcie szybko spada, kiedy możemy się komuś wyżalić albo ktoś nas głaszcze po ręce. - Z innych badań, które prowadzimy, wiem, że im więcej się szczury dotykają, tym szybciej rozładowują stres – mówi prof. Ewelina Knapska.

Badania naukowców z Instytutu Nenckiego ujawniły również, że w zależności od zagrożenia, czy to bliskiego – kiedy obserwator widzi, że coś się dzieje z jego pobratymcem, czy dalekiego – kiedy dostaje „relację”, w ciele migdałowatym szczura aktywują się dwa różne rodzaje komórek. Ciało migdałowate to bardzo stara ewolucyjnie struktura mózgu, która odpowiada za podstawowe reakcje na zagrożenie. - Te same struktury aktywują się u ludzi, prowadzę na nich podobne badania. U człowieka nie możemy jednak wykonać tak szczegółowego obrazowania jak u szczura. A u tego gryzonia możemy i pokazujemy, że istnieją specyficzne obwody w mózgu dla tych dwóch rodzajów zarażania emocjonalnego – mówi prof. Ewelina Knapska.

Zarażanie się emocjonalne, czyli zdolność odczytywania emocji innych w różnych sytuacjach, to nic innego jak empatia. Prof. Knapska uważa, że jest ona przystosowaniem ewolucyjnym, czyli pojawiła się wcześniej u mniej rozwiniętych zwierząt (w końcu mają ją szczury, nie tylko ssaki naczelne). Pozwala się skutecznie komunikować i tym samym unikać potencjalnych zagrożeń. Szczury potrafią kategoryzować informacje, bo z ich punktu widzenia jest istotne, czy muszą od razu uciekać, czy mogą dalej szukać jedzenia, rozglądając się za krążącym w pobliżu drapieżnikiem.

- Z ludzkiego doświadczenia wynika, że empatia przydaje się w życiu. W przeszłości istniała presja ewolucyjna, która spowodowała wykształcenie się i rozprzestrzenienie umiejętności czytania emocji - mówi prof. Ewelina Knapska.

Osobniki, które wykazywały lepszą zdolność czytania pobratymców, miały po prostu większą szansę na przetrwanie i spłodzenie potomstwa. Także i dziś empatia jest kluczowym czynnikiem pomagającym w codziennym życiu. Wiele terapii zaburzeń interakcji społecznych polega na tym, że uczy się ludzi umiejętności „miękkich”, zrozumienia punktu widzenia innych.


Data publikacji
14 kwietnia 2021